z perspektywy Lucy
– Wstawaj śpiąca królewno, dzisiaj twój dzień – usłyszałam nad sobą znajomy męski głos, który właśnie przerwał mi zajebisty sen o wakacjach w Los Angeles. Dzisiaj mój dzień? A no tak! Trzeci grudnia, dzisiaj kończę siedemnaście lat! Brawo Bailey, nawet o swoich urodzinach nie pamiętasz... - skarciłam siebie w myślach. Przewróciłam się na plecy otwierając z niechęcią oczy. Ku mojemu zdziwieniu przy moim łóżku stali uśmiechnięci od ucha do ucha rodzice. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami dla pewności. Wzrok mnie nie mylił. Westchnęłam ciężko, odwracając się tyłem do nich.
– Idźcie sobie – mruknęłam, nakrywając na głowę kołdrę.
– Zaplanowaliśmy z tatą na dzisiaj parę atrakcji – wtrąciła przesłodzonym głosem matka, co spowodowało u mnie głośne prychnięcie.
– Swoje urodziny mam zamiar spędzić z przyjaciółmi, także dajcie mi święty spokój – powiedziałam spod nakrycia, przybierając dość chamski i niemiły ton. Nie uzyskałam odpowiedzi. Kilka sekund później usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju zamykają się, więc to było jednoznaczne z tym, że znów zostałam sama. Co oni sobie do chuja jasnego wyobrażają? Że nagle pojawią się, a ja przyjmę ich z otwartymi ramionami? Gdzie wcześniej mieli mnie głęboko w dupie, nawet wtedy kiedy walczyłam o życie?! Chyba do reszty ich zgięło! W momencie kiedy matka podniosła na mnie rękę, a ojciec siedział na kanapie nic sobie z tego nie robiąc przestali być moimi rodzicami. Nienawidzę ich.
Poddenerwowana zrzuciłam z siebie kołdrę i popatrzyłam na zegarek. O super. Niedługo wybije czternasta. Po raz kolejny westchnęłam ciężko, po czym wstałam z łóżka kierując się do garderoby, gdzie wybrałam sobie czystą bieliznę i ubranie. Następnym celem była łazienka, w której wzięłam prysznic myjąc włosy i całe swoje ciało. Kiedy opuściłam kabinę narzuciłam na siebie granatowy szlafrok i biały ręcznik na włosy. Zabrałam się za mycie zębów oraz oczyszczenie twarzy peelingiem truskawkowym. Po wykonaniu tych czynności wysuszyłam włosy, które postanowiłam zostawić w naturalnym stanie. Następne w kolejności było nałożenie ulubionego podkładu, pomalowanie rzęs oraz podkreślenie oka eye-linerem. Gdy skończyłam przyglądnęłam się swojemu odbiciu. Dawno nie widziałam siebie takiej ogarniętej. Cieszę się, że wreszcie wracam do normalnego funkcjonowania. Obdarowałam swoje odbicie złowieszczym uśmiechem, po czym zrzuciłam ze swoich ramion szlafrok nakładając wcześniej przygotowaną bieliznę i ubranie. Dzisiejszego dnia postawiłam na czarną, prześwitującą koszulę, którą włożyłam w granatowe rurki z wysokim stanem. Kiedy byłam już gotowa opuściłam łazienkę i podeszłam do dużego lustra wiszącego na drzwiach od garderoby, by dokładniej przyglądnąć się sobie. Muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle w porównaniu do ostatniego czasu. Po dokładnym przeanalizowaniu swojego wyglądu zgarnęłam swojego iPhone'a z toaletki i skierowałam się do pokoju Suzie. Niestety nikogo tam nie zastałam. Dziwne... Zrezygnowana zeszłam na dół w celu zjedzenia czegoś. Kiedy znajdywałam się w kuchni otworzyłam lodówkę przeglądając jej zawartość. Postanowiłam, że odgrzeję sobie kawałek pizzy, który leżał na talerzyku. Postawiłam danie do mikrofalówki, nastawiając je na minutę trzydzieści. Jak to miałam w zwyczaju obserwowałam przez prześwitujące drzwiczki kręcące się w kółko śniadanie. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze wolałam odgrzewane jedzenie, bo po prostu moim zdaniem smakuje lepiej. Zanim się obejrzałam usłyszałam charakterystyczny dźwięk informujący, że pizza jest już gotowa. Wyjęłam talerzyk z mikrofalówki i zasiadając na blacie zaczęłam konsumpcję. W tym samym czasie do kuchni weszła matka, która obdarzyła mnie wymuszonym uśmiechem.
– Smacznego – powiedziała, podchodząc do szafki i wyjmując z niej kapsułkę espresso do ekspresu.
– Dzięki – burknęłam z pełną buzią, zeskakując z blatu. Już chciałam wrócić do swojego pokoju, ale jej głos mnie zatrzymał.
– Jesteś zła? – spytała lekko piskliwym głosem. Odwróciłam się na pięcie w jej stronę i spojrzałam na nią z politowaniem.
– Nie no co ty. W pełni popieram to, że podniosłaś na mnie rękę – odparłam ironicznie. – A no i jeszcze to, że melanżowaliście sobie w Miami, kiedy ja walczyłam o życie. Na co tu się złościć? Przecież jesteście przykładem dla rodziców na całym świecie! – dodałam unosząc głos.
– Pracujemy z ojcem cały czas, żebyście miały jak najlepiej! Doceńcie to w końcu! – tym razem matka się uniosła, a ja prychnęłam pogardliwym śmiechem.
– Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że z Suzie już rzygamy waszymi pieniędzmi?! Mamy już dość tego, że cały czas macie nas w dupie. Całe życie wychowywałyśmy się z myślą, że kochacie tylko luksusy, a nie własne córki – powiedziałam na jednym tchu, a Ella patrzyła na mnie zdezorientowana. Już chciała coś powiedzieć, ale po domu rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Skarciłam po raz ostatni kobietę wzrokiem, po czym skierowałam się do przedpokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, że kurczowo zaciskam pięści w takim stopniu, że paznokcie odbiły mi się na wewnętrznej części obu dłoni. Rozluźniłam ucisk ręką chwytając za klamkę i otwierając stalowe "wrota". Moim oczom ukazała się jakaś osoba. Czemu nie mogłam jej zidentyfikować? Bo jej twarz zakrywał ogromny bukiet z jasnoróżowych róż, który dopiero po wręczeniu go w moje ręce odkrył twarz tajemniczego adoratora. Jak się okazało był to Styles, który zauważywszy zdziwienie połączone z szerokim uśmiechem na mojej twarzy, zaśmiał się wesoło.
– Wszystkiego najlepszego, mała – odezwał się.
– Dziękuję, są piękne – powiedziałam, nie mogąc powstrzymać zachwytu. Co jak co, ale kiedy jakikolwiek chłopak wręczyłby mi kwiaty, zawsze byłabym zadowolona. – Skąd wiedziałeś?
– Mam swoje źródła – odparł, po czym odchrząknął, nachylając się nade mną i wskazując palcem na swój policzek. Przewróciłam teatralnie oczami, składając na jego zimnym policzku delikatny pocałunek. – Dasz się gdzieś porwać? – spytał, a ja odruchowo odwróciłam się za siebie, po czym skinęłam głową. Sięgnęłam ręką po kurtkę nakładając ją na ramiona, a następnie razem z Harry'm i bukietem róż skierowałam się do samochodu, gdzie tradycyjnie zajęłam miejsce pasażera, a kędzierzawy-kierowcy. Ruszyliśmy z podjazdu, a ja odetchnęłam z ulgą.
– Wszystko w porządku? – zerknął na mnie.
– Rodzice wrócili. Nie pytaj – odparłam, opierając głowę o oparcie. Styles nie drążył dalej tego tematu, bo widocznie zauważył, że zwyczajnie nie mam ochoty na opowiadanie o mojej interesującej rozmowie z Elle Bailey, która zwie się moją matką. Nigdy nie pojmę tego co jej siedzi w głowie. Co ona sobie do cholery wyobraża? Że zapomnę o tym jak całe życie ona i ojciec mieli mnie i Suzie w dupie? Nigdy. Całe życie byłam pamiętliwa i już zawsze tak zostanie. Tak samo nie wymażę już z pamięci wizyty szatyna, który podarował mi przepiękny bukiet róż. Mimo, że na co dzień robię z siebie zimną sukę to mam uczucia i taki gest potrafi mnie zmiękczyć.
Zerknęłam na ekranik swojego iPhone'a w celu sprawdzenia godziny. Moje oczy mocno się rozszerzyły, kiedy wyświetliła mi się siedemnastka i dwudziestka siódemka po dwukropku. Nie no na prawdę trzeba być mną, żeby przespać połowę swoich urodzin. Westchnęłam wlepiając wzrok w okno. Zauważyłam, że Styles wjeżdża na podjazd domu, w którym mieszka z chłopakami. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Byłam pewna, że Harry zabierze mnie gdzieś na jakąś kolację, wynajmie pokój hotelu i jak to ma w naturze próbowałby się do mnie "zbliżyć". A ten najzwyczajniej w świecie przywiózł mnie do domu.. I w tym momencie mnie olśniło! Jaka ty jesteś tępa! – skarciłam siebie w myślach po raz kolejny. Przecież oni przyszykowali mi niespodziankę. Dlatego Suzie nie było w domu. No to teraz wszystko łączy się w jedno. Uśmiechnęłam się pod nosem, wychodząc razem z kędzierzawym z samochodu. We dwójkę skierowaliśmy się w stronę drzwi, a ja zastanawiałam się czy udawać zaskoczenie. A niech stracę. Dzisiaj wykorzystam swoje zdolności aktorskie. Weszliśmy do środka zdejmując buty i wieszając kurtki na wieszakach. Nie czekając na szatyna ruszyłam do salonu, jednak zatrzymały mnie jego dłonie, które zasłoniły mi oczy. Teraz szliśmy we dwójkę-ja przodem, a Harry tuż za mną. Zacisnęłam palce na jego rękach, by utrzymać równowagę. W końcu się zatrzymaliśmy, a ja odzyskałam wzrok.
– Niespodzianka! – krzyknęli nierówno, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko na widok uradowanych przyjaciół, którzy kolejno zaczęli do mnie podchodzić. Na pierwszy ogień poszła Suzie, która mocno mnie przytuliła.
– Życzę tobie zdrowia, szczęścia, uśmiechu i żebyś była dalej taką niesamowitą siostrą – powiedziała. – A przede wszystkim, żebyś nie bała się miłości, Lu – dodała szeptem nad moim uchem, a ja skinęłam głową, odpowiadając jej szczerym "dziękuję". Następny w kolejności był Niall i Liam, którzy dodali do swoich życzeń to, bym nigdy się nie zmieniała. Louis z kolei życzył mi dużo seksu i do tylnej kieszeni moich spodni wsunął mi dwa zapakowane kondomy stwierdzając, że mogą mi się przydać. No i stało się. Następny w kolejce był Zayn, który na sam początek obdarował mnie lekkim uśmiechem, po czym przyciągnął mnie do siebie, obejmując moje ciało swoimi ramionami.
– Cokolwiek się stanie, nie zapominaj o mnie – wyszeptał, a ja przełknęłam głośno ślinę, wypowiadając ciche "obiecuję". Na samą myśl o tym, że muszę mu w końcu powiedzieć o tym, że jest dla mnie tylko jak przyjaciel żołądek robi fikołka w moim brzuchu. Wiem jednak, że prędzej czy później i tak muszę to zrobić.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam, że na stoliku stoi siedem napełnionych wódką kieliszków i ta sama ilość szklanek napełniona coca colą. Każdy wziął oba naczynia do rąk i na hasło "za siedemnastkę Lucy!" zażyliśmy pierwszą kolejkę napoju wysokoprocentowego. Od razu poczułam jak w środku zrobiło mi się ciepło. Przyjemne uczucie. Zanim się obejrzałam kieliszki zostały znów napełnione.. I znowu.. I jeszcze raz.. Zabawa zaczynała się rozkręcać, a ja w między czasie zostałam obdarowana prezentami. Od mojej siostry dostałam czarny t-shirt z białym napisem "fucking party", a od całej piątki chłopaków bransoletkę z zawieszkami-każda z nich charakteryzowała kolejno członków One Direction. Na przykład symbolem Liam'a był kapelusz, Louis'a-butelka, Niall'a-koniczyna, Zayn'a-papieros, a Harry'ego-sprężynka. Bardzo oryginalnie. Nie powiem, że nie.
W obecnej chwili do poczucia pełnej normalności potrzebowałam już tylko fajka. Poszłam więc do przedpokoju po kurtkę, a następnie skierowałam się na taras. Pech lub szczęście chciało, że po drodze natknęłam się na Malik'a, który bez słowa przyłączył się do mnie siadając na murku. Odpaliliśmy szlugi zaciągając się dymem. Cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Jednak wiedziałam, że muszę zacząć rozmowę. Tu i teraz. Dopóki relacje między nami nie są mocno pokomplikowane.
– Zayn – zaczęłam lekko drżącym głosem, by zwrócić uwagę mulata, który od razu na mnie spojrzał. – Jakiś czas temu dałeś mi do zrozumienia, że coś do mnie czujesz. Od tamtej pory zastanawiałam się, czy ja bym potrafiła odwzajemnić twoje uczucia – westchnęłam ciężko.
– Nie potrafisz – wtrącił się, a ja spuściłam głowę, wlepiając wzrok w swoje nogi.
– Przepraszam – wyszeptałam, mrugając powiekami, by powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu. Myślałam, że brunet bez słowa sobie pójdzie, zastawiając mnie samą. Myliłam się. Poczułam jak obejmuje mnie swoim umięśnionym ramieniem, jednocześnie przytulając mnie do swojego torsu.
– Rozumiem, Lu. Wiem, że kochasz Harry'ego i ja to w pełni akceptuję – wyznał, a mi spadł kamień z serca. – Wiesz. Rozmawiałem dzisiaj z nim. Pogodziliśmy się. Wyznał mi, że się w tobie zakochał, ale boi się odrzucenia. Myślę, że oboje musicie zdobyć się na szczerą rozmowę – dodał, a ja analizowałam każde pojedyncze słowo. Niestety mój umysł zaczął szwankować, po usłyszeniu zdania "Wyznał mi, że się w tobie zakochał". Więc to prawda. Pozostało tylko pytanie, czy ja jestem już gotowa, by mu powiedzieć o swoich uczuciach. W dalszym ciągu mam wątpliwości i totalny bałagan w głowie. Jednak jeśli on powie TO pierwszy, myślę, że będę dam radę odpowiedzieć mu "ja ciebie też".
– Dziękuję Zayn – powiedziałam, po raz ostatni przytulając chłopaka, a następnie oboje wróciliśmy do środka. W salonie zastaliśmy oczywiście ogromny sajgon. Louis nosił Liam'a na plecach udając ciuchcię, a Niall i Suzie zawzięcie o czymś rozmawiali. Zaśmiałam się na widok swoich przyjaciół, jednak nie byli oni w komplecie. Podeszłam do siostry i jej chłopaka.
– Gdzie Harry? – spytałam, wpychając głowę między tą dwójkę.
– Poszedł na górę się przebrać, bo Tommo wylał na niego wódkę – odparł Horan.
Podziękowałam mu, po czym skierowałam się na schody, wbiegając po nich na górę. Za sobą słyszałam jak Louis wydziera się coś w stylu "powodzenia". Zaśmiałam się pod nosem na samą myśl w jakim stanie dzisiaj on skończy skoro po godzinie imprezy udaje pociąg. Kiedy znajdywałam się już na piętrze odszukałam drzwi od pokoju Styles'a, wchodząc tradycyjnie bez pukania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok, aż moje oczy napotkały jego właściciela, siedzącego na łóżku tyłem do mnie, ślepo patrzącego się w okno. Po cichu podeszłam do chłopaka jakby nigdy nic siadając obok niego. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bez koszulki.
– O czym myślisz? – spytałam, opierając głowę o jego nagie ramię.
– O tobie. O mnie. O nas... – odparł, wzdychając ciężko. – Wiesz co stwierdziłem?
– Hm?
– Że jesteśmy dziwni. Cały czas się kłócimy, a kilka chwil później obściskujemy się, bo wymaga tego umowa. Nie rozmawiamy o uczuciach, bo tak jest prościej. Podobno – wytłumaczył na jednym tchu. – Tylko, że mi nie jest wcale łatwo. Ciężko jest udawać obojętność, kiedy tak na prawdę mi zależy.
– To przestań udawać – odezwałam się, odchylając głowę tak, by spojrzeć w oczy Harry'ego, który zrobił dokładnie to samo. – Oboje przestańmy – dodałam, co wywołało na jego twarzy uśmiech, ukazujący dołeczki. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, ale w końcu Styles położył swoją dłoń na moim policzku, nachylając się nade mną i w końcowym efekcie łącząc nasze usta w jedność. Całowaliśmy się czule, ale i z utęsknieniem za bliskością. Wplątałam swoje chude palce we włosy kędzierzawego, a ten natomiast przeniósł dłonie na moje biodra jednocześnie usadawiając mnie okrakiem na swoich kolanach. Jego miękkie wargi idealnie współgrały z moimi – to było pewne.
– Poczekaj – przerwał pocałunek, opierając swoje czoło o moje. – Tak dla jasności. Jesteśmy razem?
– A prosiłeś mnie kiedykolwiek o to, bym z tobą była? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– No fakt – przegryzł nerwowo swoją wargę. – A więc... Lucianne Bailey, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? – spytał.
– Oczywiście, Haroldzie Edwardzie Stylesie – przytaknęłam, a szatyn wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi przywarł z powrotem do moich ust. Oddawałam każdy jego pocałunek, uśmiechając się do samej siebie. Teraz może być już tylko lepiej. Prawda?
– Wstawaj śpiąca królewno, dzisiaj twój dzień – usłyszałam nad sobą znajomy męski głos, który właśnie przerwał mi zajebisty sen o wakacjach w Los Angeles. Dzisiaj mój dzień? A no tak! Trzeci grudnia, dzisiaj kończę siedemnaście lat! Brawo Bailey, nawet o swoich urodzinach nie pamiętasz... - skarciłam siebie w myślach. Przewróciłam się na plecy otwierając z niechęcią oczy. Ku mojemu zdziwieniu przy moim łóżku stali uśmiechnięci od ucha do ucha rodzice. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami dla pewności. Wzrok mnie nie mylił. Westchnęłam ciężko, odwracając się tyłem do nich.
– Idźcie sobie – mruknęłam, nakrywając na głowę kołdrę.
– Zaplanowaliśmy z tatą na dzisiaj parę atrakcji – wtrąciła przesłodzonym głosem matka, co spowodowało u mnie głośne prychnięcie.
– Swoje urodziny mam zamiar spędzić z przyjaciółmi, także dajcie mi święty spokój – powiedziałam spod nakrycia, przybierając dość chamski i niemiły ton. Nie uzyskałam odpowiedzi. Kilka sekund później usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju zamykają się, więc to było jednoznaczne z tym, że znów zostałam sama. Co oni sobie do chuja jasnego wyobrażają? Że nagle pojawią się, a ja przyjmę ich z otwartymi ramionami? Gdzie wcześniej mieli mnie głęboko w dupie, nawet wtedy kiedy walczyłam o życie?! Chyba do reszty ich zgięło! W momencie kiedy matka podniosła na mnie rękę, a ojciec siedział na kanapie nic sobie z tego nie robiąc przestali być moimi rodzicami. Nienawidzę ich.
Poddenerwowana zrzuciłam z siebie kołdrę i popatrzyłam na zegarek. O super. Niedługo wybije czternasta. Po raz kolejny westchnęłam ciężko, po czym wstałam z łóżka kierując się do garderoby, gdzie wybrałam sobie czystą bieliznę i ubranie. Następnym celem była łazienka, w której wzięłam prysznic myjąc włosy i całe swoje ciało. Kiedy opuściłam kabinę narzuciłam na siebie granatowy szlafrok i biały ręcznik na włosy. Zabrałam się za mycie zębów oraz oczyszczenie twarzy peelingiem truskawkowym. Po wykonaniu tych czynności wysuszyłam włosy, które postanowiłam zostawić w naturalnym stanie. Następne w kolejności było nałożenie ulubionego podkładu, pomalowanie rzęs oraz podkreślenie oka eye-linerem. Gdy skończyłam przyglądnęłam się swojemu odbiciu. Dawno nie widziałam siebie takiej ogarniętej. Cieszę się, że wreszcie wracam do normalnego funkcjonowania. Obdarowałam swoje odbicie złowieszczym uśmiechem, po czym zrzuciłam ze swoich ramion szlafrok nakładając wcześniej przygotowaną bieliznę i ubranie. Dzisiejszego dnia postawiłam na czarną, prześwitującą koszulę, którą włożyłam w granatowe rurki z wysokim stanem. Kiedy byłam już gotowa opuściłam łazienkę i podeszłam do dużego lustra wiszącego na drzwiach od garderoby, by dokładniej przyglądnąć się sobie. Muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle w porównaniu do ostatniego czasu. Po dokładnym przeanalizowaniu swojego wyglądu zgarnęłam swojego iPhone'a z toaletki i skierowałam się do pokoju Suzie. Niestety nikogo tam nie zastałam. Dziwne... Zrezygnowana zeszłam na dół w celu zjedzenia czegoś. Kiedy znajdywałam się w kuchni otworzyłam lodówkę przeglądając jej zawartość. Postanowiłam, że odgrzeję sobie kawałek pizzy, który leżał na talerzyku. Postawiłam danie do mikrofalówki, nastawiając je na minutę trzydzieści. Jak to miałam w zwyczaju obserwowałam przez prześwitujące drzwiczki kręcące się w kółko śniadanie. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze wolałam odgrzewane jedzenie, bo po prostu moim zdaniem smakuje lepiej. Zanim się obejrzałam usłyszałam charakterystyczny dźwięk informujący, że pizza jest już gotowa. Wyjęłam talerzyk z mikrofalówki i zasiadając na blacie zaczęłam konsumpcję. W tym samym czasie do kuchni weszła matka, która obdarzyła mnie wymuszonym uśmiechem.
– Smacznego – powiedziała, podchodząc do szafki i wyjmując z niej kapsułkę espresso do ekspresu.
– Dzięki – burknęłam z pełną buzią, zeskakując z blatu. Już chciałam wrócić do swojego pokoju, ale jej głos mnie zatrzymał.
– Jesteś zła? – spytała lekko piskliwym głosem. Odwróciłam się na pięcie w jej stronę i spojrzałam na nią z politowaniem.
– Nie no co ty. W pełni popieram to, że podniosłaś na mnie rękę – odparłam ironicznie. – A no i jeszcze to, że melanżowaliście sobie w Miami, kiedy ja walczyłam o życie. Na co tu się złościć? Przecież jesteście przykładem dla rodziców na całym świecie! – dodałam unosząc głos.
– Pracujemy z ojcem cały czas, żebyście miały jak najlepiej! Doceńcie to w końcu! – tym razem matka się uniosła, a ja prychnęłam pogardliwym śmiechem.
– Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że z Suzie już rzygamy waszymi pieniędzmi?! Mamy już dość tego, że cały czas macie nas w dupie. Całe życie wychowywałyśmy się z myślą, że kochacie tylko luksusy, a nie własne córki – powiedziałam na jednym tchu, a Ella patrzyła na mnie zdezorientowana. Już chciała coś powiedzieć, ale po domu rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Skarciłam po raz ostatni kobietę wzrokiem, po czym skierowałam się do przedpokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, że kurczowo zaciskam pięści w takim stopniu, że paznokcie odbiły mi się na wewnętrznej części obu dłoni. Rozluźniłam ucisk ręką chwytając za klamkę i otwierając stalowe "wrota". Moim oczom ukazała się jakaś osoba. Czemu nie mogłam jej zidentyfikować? Bo jej twarz zakrywał ogromny bukiet z jasnoróżowych róż, który dopiero po wręczeniu go w moje ręce odkrył twarz tajemniczego adoratora. Jak się okazało był to Styles, który zauważywszy zdziwienie połączone z szerokim uśmiechem na mojej twarzy, zaśmiał się wesoło.
– Wszystkiego najlepszego, mała – odezwał się.
– Dziękuję, są piękne – powiedziałam, nie mogąc powstrzymać zachwytu. Co jak co, ale kiedy jakikolwiek chłopak wręczyłby mi kwiaty, zawsze byłabym zadowolona. – Skąd wiedziałeś?
– Mam swoje źródła – odparł, po czym odchrząknął, nachylając się nade mną i wskazując palcem na swój policzek. Przewróciłam teatralnie oczami, składając na jego zimnym policzku delikatny pocałunek. – Dasz się gdzieś porwać? – spytał, a ja odruchowo odwróciłam się za siebie, po czym skinęłam głową. Sięgnęłam ręką po kurtkę nakładając ją na ramiona, a następnie razem z Harry'm i bukietem róż skierowałam się do samochodu, gdzie tradycyjnie zajęłam miejsce pasażera, a kędzierzawy-kierowcy. Ruszyliśmy z podjazdu, a ja odetchnęłam z ulgą.
– Wszystko w porządku? – zerknął na mnie.
– Rodzice wrócili. Nie pytaj – odparłam, opierając głowę o oparcie. Styles nie drążył dalej tego tematu, bo widocznie zauważył, że zwyczajnie nie mam ochoty na opowiadanie o mojej interesującej rozmowie z Elle Bailey, która zwie się moją matką. Nigdy nie pojmę tego co jej siedzi w głowie. Co ona sobie do cholery wyobraża? Że zapomnę o tym jak całe życie ona i ojciec mieli mnie i Suzie w dupie? Nigdy. Całe życie byłam pamiętliwa i już zawsze tak zostanie. Tak samo nie wymażę już z pamięci wizyty szatyna, który podarował mi przepiękny bukiet róż. Mimo, że na co dzień robię z siebie zimną sukę to mam uczucia i taki gest potrafi mnie zmiękczyć.
Zerknęłam na ekranik swojego iPhone'a w celu sprawdzenia godziny. Moje oczy mocno się rozszerzyły, kiedy wyświetliła mi się siedemnastka i dwudziestka siódemka po dwukropku. Nie no na prawdę trzeba być mną, żeby przespać połowę swoich urodzin. Westchnęłam wlepiając wzrok w okno. Zauważyłam, że Styles wjeżdża na podjazd domu, w którym mieszka z chłopakami. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Byłam pewna, że Harry zabierze mnie gdzieś na jakąś kolację, wynajmie pokój hotelu i jak to ma w naturze próbowałby się do mnie "zbliżyć". A ten najzwyczajniej w świecie przywiózł mnie do domu.. I w tym momencie mnie olśniło! Jaka ty jesteś tępa! – skarciłam siebie w myślach po raz kolejny. Przecież oni przyszykowali mi niespodziankę. Dlatego Suzie nie było w domu. No to teraz wszystko łączy się w jedno. Uśmiechnęłam się pod nosem, wychodząc razem z kędzierzawym z samochodu. We dwójkę skierowaliśmy się w stronę drzwi, a ja zastanawiałam się czy udawać zaskoczenie. A niech stracę. Dzisiaj wykorzystam swoje zdolności aktorskie. Weszliśmy do środka zdejmując buty i wieszając kurtki na wieszakach. Nie czekając na szatyna ruszyłam do salonu, jednak zatrzymały mnie jego dłonie, które zasłoniły mi oczy. Teraz szliśmy we dwójkę-ja przodem, a Harry tuż za mną. Zacisnęłam palce na jego rękach, by utrzymać równowagę. W końcu się zatrzymaliśmy, a ja odzyskałam wzrok.
– Niespodzianka! – krzyknęli nierówno, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko na widok uradowanych przyjaciół, którzy kolejno zaczęli do mnie podchodzić. Na pierwszy ogień poszła Suzie, która mocno mnie przytuliła.
– Życzę tobie zdrowia, szczęścia, uśmiechu i żebyś była dalej taką niesamowitą siostrą – powiedziała. – A przede wszystkim, żebyś nie bała się miłości, Lu – dodała szeptem nad moim uchem, a ja skinęłam głową, odpowiadając jej szczerym "dziękuję". Następny w kolejności był Niall i Liam, którzy dodali do swoich życzeń to, bym nigdy się nie zmieniała. Louis z kolei życzył mi dużo seksu i do tylnej kieszeni moich spodni wsunął mi dwa zapakowane kondomy stwierdzając, że mogą mi się przydać. No i stało się. Następny w kolejce był Zayn, który na sam początek obdarował mnie lekkim uśmiechem, po czym przyciągnął mnie do siebie, obejmując moje ciało swoimi ramionami.
– Cokolwiek się stanie, nie zapominaj o mnie – wyszeptał, a ja przełknęłam głośno ślinę, wypowiadając ciche "obiecuję". Na samą myśl o tym, że muszę mu w końcu powiedzieć o tym, że jest dla mnie tylko jak przyjaciel żołądek robi fikołka w moim brzuchu. Wiem jednak, że prędzej czy później i tak muszę to zrobić.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam, że na stoliku stoi siedem napełnionych wódką kieliszków i ta sama ilość szklanek napełniona coca colą. Każdy wziął oba naczynia do rąk i na hasło "za siedemnastkę Lucy!" zażyliśmy pierwszą kolejkę napoju wysokoprocentowego. Od razu poczułam jak w środku zrobiło mi się ciepło. Przyjemne uczucie. Zanim się obejrzałam kieliszki zostały znów napełnione.. I znowu.. I jeszcze raz.. Zabawa zaczynała się rozkręcać, a ja w między czasie zostałam obdarowana prezentami. Od mojej siostry dostałam czarny t-shirt z białym napisem "fucking party", a od całej piątki chłopaków bransoletkę z zawieszkami-każda z nich charakteryzowała kolejno członków One Direction. Na przykład symbolem Liam'a był kapelusz, Louis'a-butelka, Niall'a-koniczyna, Zayn'a-papieros, a Harry'ego-sprężynka. Bardzo oryginalnie. Nie powiem, że nie.
W obecnej chwili do poczucia pełnej normalności potrzebowałam już tylko fajka. Poszłam więc do przedpokoju po kurtkę, a następnie skierowałam się na taras. Pech lub szczęście chciało, że po drodze natknęłam się na Malik'a, który bez słowa przyłączył się do mnie siadając na murku. Odpaliliśmy szlugi zaciągając się dymem. Cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Jednak wiedziałam, że muszę zacząć rozmowę. Tu i teraz. Dopóki relacje między nami nie są mocno pokomplikowane.
– Zayn – zaczęłam lekko drżącym głosem, by zwrócić uwagę mulata, który od razu na mnie spojrzał. – Jakiś czas temu dałeś mi do zrozumienia, że coś do mnie czujesz. Od tamtej pory zastanawiałam się, czy ja bym potrafiła odwzajemnić twoje uczucia – westchnęłam ciężko.
– Nie potrafisz – wtrącił się, a ja spuściłam głowę, wlepiając wzrok w swoje nogi.
– Przepraszam – wyszeptałam, mrugając powiekami, by powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu. Myślałam, że brunet bez słowa sobie pójdzie, zastawiając mnie samą. Myliłam się. Poczułam jak obejmuje mnie swoim umięśnionym ramieniem, jednocześnie przytulając mnie do swojego torsu.
– Rozumiem, Lu. Wiem, że kochasz Harry'ego i ja to w pełni akceptuję – wyznał, a mi spadł kamień z serca. – Wiesz. Rozmawiałem dzisiaj z nim. Pogodziliśmy się. Wyznał mi, że się w tobie zakochał, ale boi się odrzucenia. Myślę, że oboje musicie zdobyć się na szczerą rozmowę – dodał, a ja analizowałam każde pojedyncze słowo. Niestety mój umysł zaczął szwankować, po usłyszeniu zdania "Wyznał mi, że się w tobie zakochał". Więc to prawda. Pozostało tylko pytanie, czy ja jestem już gotowa, by mu powiedzieć o swoich uczuciach. W dalszym ciągu mam wątpliwości i totalny bałagan w głowie. Jednak jeśli on powie TO pierwszy, myślę, że będę dam radę odpowiedzieć mu "ja ciebie też".
– Dziękuję Zayn – powiedziałam, po raz ostatni przytulając chłopaka, a następnie oboje wróciliśmy do środka. W salonie zastaliśmy oczywiście ogromny sajgon. Louis nosił Liam'a na plecach udając ciuchcię, a Niall i Suzie zawzięcie o czymś rozmawiali. Zaśmiałam się na widok swoich przyjaciół, jednak nie byli oni w komplecie. Podeszłam do siostry i jej chłopaka.
– Gdzie Harry? – spytałam, wpychając głowę między tą dwójkę.
– Poszedł na górę się przebrać, bo Tommo wylał na niego wódkę – odparł Horan.
Podziękowałam mu, po czym skierowałam się na schody, wbiegając po nich na górę. Za sobą słyszałam jak Louis wydziera się coś w stylu "powodzenia". Zaśmiałam się pod nosem na samą myśl w jakim stanie dzisiaj on skończy skoro po godzinie imprezy udaje pociąg. Kiedy znajdywałam się już na piętrze odszukałam drzwi od pokoju Styles'a, wchodząc tradycyjnie bez pukania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok, aż moje oczy napotkały jego właściciela, siedzącego na łóżku tyłem do mnie, ślepo patrzącego się w okno. Po cichu podeszłam do chłopaka jakby nigdy nic siadając obok niego. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bez koszulki.
– O czym myślisz? – spytałam, opierając głowę o jego nagie ramię.
– O tobie. O mnie. O nas... – odparł, wzdychając ciężko. – Wiesz co stwierdziłem?
– Hm?
– Że jesteśmy dziwni. Cały czas się kłócimy, a kilka chwil później obściskujemy się, bo wymaga tego umowa. Nie rozmawiamy o uczuciach, bo tak jest prościej. Podobno – wytłumaczył na jednym tchu. – Tylko, że mi nie jest wcale łatwo. Ciężko jest udawać obojętność, kiedy tak na prawdę mi zależy.
– Poczekaj – przerwał pocałunek, opierając swoje czoło o moje. – Tak dla jasności. Jesteśmy razem?
– A prosiłeś mnie kiedykolwiek o to, bym z tobą była? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– No fakt – przegryzł nerwowo swoją wargę. – A więc... Lucianne Bailey, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? – spytał.
– Oczywiście, Haroldzie Edwardzie Stylesie – przytaknęłam, a szatyn wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi przywarł z powrotem do moich ust. Oddawałam każdy jego pocałunek, uśmiechając się do samej siebie. Teraz może być już tylko lepiej. Prawda?
No i macie wyczekiwany przez większość rozdział z punktu widzenia Lucy!
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu, bo mi osobiście się nawet podoba :) Następny rozdział będzie z perspektywy Suzie, albo z perspektyw obu sióstr Bailey. Zobaczę jeszcze jak będzie mi się pisało.
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu, bo mi osobiście się nawet podoba :) Następny rozdział będzie z perspektywy Suzie, albo z perspektyw obu sióstr Bailey. Zobaczę jeszcze jak będzie mi się pisało.
Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów lub do mnie-zadawajcie je śmiało!
Tradycyjnie zapraszam do zapoznania się z bohaterami i fabułą mojego kolejnego bloga, który ruszy zaraz po zakończeniu tego:
Zajebisty rozdział <3. Jezu akurat skończylas w takim momencie hahaha. Ale to co napisalas jest świetne. Kiedy będzie następny rozdział ?:-)
OdpowiedzUsuńDo niedzieli powinien się pojawić :)
UsuńFikołek, fikołek. Jezu jak mnie ten rozdział ucieszył, jak nienormalną. Na serio. Z moją koleżanką Mo wczoraj obstawiałyśmy z kim będzie Lu. HahaxD czekamy na kolejny rozdział..
OdpowiedzUsuńWygrałam... Ty też ale to szczegół. Fajnie.że są razem <3
UsuńMo
cudo *.* nic dodać nic ująć :) czekam na następny. Kiedy przewidujesz ? xx,
OdpowiedzUsuńDo niedzieli się pojawi prawdopodobnie :)
UsuńRozdział wymiata . xd ciesze się ze Lucy i Harry wszystko sobie wyjaśnili i że są razem :D .
OdpowiedzUsuńZ czyjej perspektywy bedzie następny rozdział ?
Co bedzie się działo w następnym rozdziale ?
~ Andzia xoxo
Następny rozdział będzie z perspektywy Suzie lub pół na pół z perspektywy Suzie i Lucy. Dwudziestka dwójka będzie opisywała święta, które uświadomią obu siostrom co jest dla nich ważne :)
UsuńBoski:) Cudowny;) Cieszę się że w końcu się między nimi ułożyło:) Dobrze że powiedziała tak matce, może jest szansa że rodzice zrozumieją co zrobili.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z niecierpliwością. :* Pozdrawiam Asiek :*
Kiedy kolejny???
OdpowiedzUsuńP.S. Superr¡¡¡¡¡
Do niedzieli prawdopodobnie się pojawi.
UsuńFGHJYTRDCV *.* Tak długo czekałam na ten rozdział i jest ! Jestem zadowolona niesamowicie ! Ten rozdział jest jak najbardziej cudowny.. Ten gest Harrego z kwiatami ,cudownie ,oni są cudowni ,wszystko jest cudowne .. Nie wiem jak ja będę funkcjonować gdy nadejdzie koniec tego opowiadania ,zaryczę się cała...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak strasznie się cieszę ,że Harry jest z Lucy ,że Lucy jest z Harrym ..O matko ! Nie wierzę ,to w końcu się stało ! Cały czas czytając owy rozdział uśmiechałam się ,nadal się uśmiecham .Czuję się jakbym coś ćpała bo mam taką fazę przez ciebie .
Co do tego jak piszesz to chyba nie muszę ci po raz kolejny udowadniać ,że jesteś niesamowita ? Jeśli jednak muszę to ci to udowodnię .Jesteś niesamowita ! Uwielbiam cię,kocham ! Tak ! Moja kochana Em ,dziękuję ci za to jak się starasz ,za te wszystkie nieziemskie rozdziały ,które tak ubóstwiam .Jesteś cudowna .I <3 U .
Dziękuję za te wszystkie miłe słowa pod każdymi rozdziałami jakie dotąd napisałam. Dziękuję, bo takie wsparcie mobilizuje mnie do pisania. Love you too, Pat <3
UsuńNawet nie wiesz jak się ciesze że wszystko się wyjaśniło ;) Zastanawiam się jak będą wyglądać ich święta...
OdpowiedzUsuńW jakim stanie był Lou po imprezie?
PS: Rozdział genialny i czekam na nn!
O tym będzie wspomniane w następnym rozdziale :)
UsuńBDISUGFISDNF *.* to jest cudone <3 boże kocham cię i twoje opowiadanie <3 ale masz talent, zazdroszczę. :D pisz szybko nowy i czemu przerwałaś w takim momencie ?! chce wiedzieć co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńi jeszcze hahahahahahahaha Louis dobry jest. dba o bezpieczeństwo. :D
zapraszam do mnie: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
wow *_*
OdpowiedzUsuńtaki wspaniały <3
uwielbiam cię za tego bloga ;*
czekam nn :D
jejuu, świetny ♥ ile rozdziałów do końca? no i oczywiście kiedy mogę się spodziewać następnego? ^^
OdpowiedzUsuńZostały jeszcze cztery rozdziały + Epilog, a dwudziestka dwójka pojawi się prawdopodobnie w niedzielę :)
Usuńbardzo fajny *.* Zayn trochę głupio zrobił mówiąc Lucy o uczuciach Harrego względem niej, bo powinien to zrobić brunet, ale co się stało to się nie odstanie :c opis pocałunku bardzo mi się podobał, ale niestety gif jest całkowitym pudłem :c z niecierpliwością czekam na kolejny i dlatego życzę dużo weny na napisanie go C: omomomommomomo masz wielki talent, uwielbiam Twoje opowiadania, lov u :3333333
OdpowiedzUsuńbyłoby mi też bardzo miło gdybyś wyraziła swoją opinię na temat ostatniego rozdziału, każda ocena jest dla mnie ważne :333
www.lastyearwithlou.blogspot.com
Ja też uważam, że gif jest pudłem, ale nie mogłam nic innego znaleźć :( A co do twojego bloga to już wchodzę i komentuję :)
UsuńTrochę żałuję,że nie jest z Zaynem :(
OdpowiedzUsuńAle cóż... świetne i tak! czekam na następny rozdział :)
Awww, tak straaasznie się cieszę, że Lu wyjaśniła sobie chyba wszystko co powinna z Zayn'em oraz, że jest z Harry'm. ♥ Nareszcie! Wprawdzie nie padły jeszcze dwa magiczne słowa, nie licząc tego, że Harry wyznał Zayn'owi, że się zakochał w Lucy, ale i tam bardzo się wzruszyłam... ♥ To używanie pełnych imion i nazwisk, hahahahah. I ten pocałunek... Namiętny i czuły. Ah, marzenie! ♥
OdpowiedzUsuńJeszcze a'propos Lucy, to czasem mnie zadziwia - nie dość, że bardzo późno się obudziła, to jeszcze nie domyśliła niespodzianki... :P
Reasumując - rozdział fenomenalny! ♥
Pozdrawiam cieplutko i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (czyli niedzieli)! ♥
marrymeharrystyles.blogspot.com/
jejku, to jest boskie! :)♥
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszę, że Lu i Hazza są razem.
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :>
Cudowny i tyle <3
OdpowiedzUsuńjak zwykle zajebisty! :)
OdpowiedzUsuńAaahh, trzęęęęęęsę się. o.O
OdpowiedzUsuńCo? ...
OK, rozdział najboszczejszy z najboszczejszych! :D
Cieszy mnie to, że Zayn ich zaakceptował. ♥
Hahhaah! Jebłam po przeczytaniu tekstu o Louis'ie!! On wymiata. ♥♥♥
I ten pocałunekk. ;3
Czekam na nn.
I przeczuwam, że coś się stanie, po przeczytaniu słów: Teraz może być już tylko lepiej. Prawda? x DD
Świetny, cieszę się, że Lu i Harry są w końcu razem :) zapraszam do siebie http://my-world-with-1d.blogspot.com/ :p
OdpowiedzUsuńłaaaa! czaaad :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję,że to: "Teraz może być już tylko lepiej. Prawda ?" się sprawdzi ;)
będzie sexik ? hahahaa xd
OdpowiedzUsuńświetny , czekam na next ;3
*.*
OdpowiedzUsuńCudo! Zresztą jak zawsze! Jesteś niesamowita! *_*
OdpowiedzUsuń